Smart Fortwo Cabrio cdi
Gdy po raz pierwszy zobaczyłem Smarta ForTwo poprzedniej generacji (wtedy nie nazywał się jeszcze ForTwo), odebrałem go troche jako żart motoryzacyjny, gadżet dla młodzieży lub środek transportu do rozwożenia poczty lub pizzy. Jego stylistyka i proponowana kolorystyka (wnętrz przede wszystkim) przypominała raczej autko z zestawu dla lalek Barbie niż auto, które można traktować poważniej. Po ukazaniu się drugiej edycji Smarta ForTwo na rynku, pierwsze opinie brzmiały, że jest to bardziej kwadratowa wersja poprzedniego modelu. Ale to nie do końca prawda. Zmieniło się bardzo dużo – auto przybrało dojrzalsze kształty i otrzymało nowocześniejsze silniki, nowe wnętrze i… większe gabaryty. Tak więc zmieniło się – na tyle, żeby można było stwierdzić: jest naprawdę ciekawe…
Podejście do tego auta z linijką i lupą jest troche nie na miejscu. Wiadomo, że nie zmieszczą się w nim więcej niż 2 osoby z niezbyt wielkim bagażem. Aby zrozumieć Smarta, trzeba podejść do niego trochę inaczej. Z luzem. No właśnie – a co powiecie na wersję Cabrio? Hmm, pierwsze pytanie nasuwa się od razu na myśl: jak można połączyć miejskie autko, maksymalnie nastawione na oszczędność i zwrotność, z poczuciem wolności, jakie z założenia ma oferować Cabrio? Powiem Wam, że można. I to jak!
Ci z Was, którzy jeździli już w swoim życiu Cabrio, wiedzą jaka to frajda. Jednak jazda Smartem Cabrio jest sama w sobie podwójną radością – poczucie wolności podczas jazdy z otwartym dachem potęgowana jest poprzez zwrotność i niewielkie rozmiary auta. Sama jazda tym samochodem daje naprawdę wiele radości – jego zwrotność w połączeniu z poczuciem, że za nami nie ma już za wiele blachy (na wyciągnięcie ręki) przyprawia co chwilę o uśmiech na twarzy. Tak, jadąc tym autem patrzysz na świat z wielkim przymrużeniem oka. Nawet stojące obok Ciebie na światłach V8 obudowane dwoma tonami blachy daje Ci wrażenie satysfakcji, że siedzisz własnie tu a nie obok. To dziwne, jak wiele pozytywnej energii rozbudza w człowieku to auto.
Czy to wszystkie pozytywne strony tego motoryzacyjnego krasnala? Nie. W tym przypadku tkwił w nim mały, dość nowoczesny silniczek diesla z wtryskiem Common Rail, a więc spełniający też wszelakie normy emisji spalin itd. Co ważniejsze, mimo trzech cylinderków, ma on ciekawe brzmienie i ogólnie nie jest strasznie hałaśliwy – oczywiście w porównaniu do Mercedesów E lub S-Klasy jest głośny. Jednak ten dźwięk nadaje mu tak naprawdę dodatkowo uroku, nigdy nie jest męczący, a częstotliwości wydobywające się zza pleców są raczej przyjemne dla ucha. Jedynie stojąc z dopiero co uruchomionym silnikiem można w nim rozpoznać charakterystyczną pracę silnika diesla, po dodaniu gazu i wejściu na wyższe obroty doznajemy ciekawych wrażeń – do uszu dociera dość ciekawy, nawet rasowy dźwięk. Na tyle ciekawy, że nie mamy zbytnio ochoty na oszczędny styl jazdy, a podczas postoju na światłach zaczynamy myśleć o zielonym świetle. A co jeszcze ciekawsze – jest oszczędny. Cisnąc dość głęboko pedał gazu, również na autostradzie aż po kres możliwości Smarta (a te kończą się dość szybko, bo przy ok 145km/h), nie przekroczymy raczej spalania rzędu 5 litrów ropy na 100 kilometrów. Oszczędni mają tu pole do popisu i mogą osiągnąc wyniki z trójką na przodzie.
Wszyscy krytykują zautomatyzowaną skrzynię biegów w Smartach. Trochę mają rację. Zmiana biegów w tym bezsprzęgłowym samochodzie przebiega mniej więcej tak: po wrzuceniu następnego biegu następuje chwila namysłu, by po około sekundzie z lekkim maślanym opoźnieniem móc dalej przyspieszać. Cała operacja przypomina ręczną, bardzo relaksacyjną zmianę biegów tyle, że tą niewidomą ręką jest tu elektronika. Słysząc najpierw wszystkie negatywne opinie na temat tej skrzyni biegów moje nastawienie było dość sceptyczne. Jednak powiem tyle: mnie się ogólnie podobało. Mimo maślanej reakcji skrzyni biegów, sam silnik daje poczucie zrywności. Na każdym biegu mamy wrażenie, że mamy do dyspozycji większy motor niż ten pod podłogą z tyłu. Jazda tym mini-bolidem sprawia po prostu przyjemność, po paru kilometrach temat skrzyni biegów już dawno nie istnieje.
Zapomnijmy na chwilę o skrzyni biegów i innych aspektach czysto technologicznych. Wsiadasz do auta – od razu myślisz: tutaj jest naprawdę wygodnie. Fotele są dość spore, maja dobry profil i dają wystarczające poczucie zjednania się z autem. Jedyną oznaką małych gabarytów auta we wnętrzu jest dolna krawędź deski rozdzielczej, która da się we znaki kolanom wysokich kierowców. Ogólny klimat wnętrza pasuje do ‘zewnętrza’ – udziela nam się podejście z luzem do życia. Mimo to materiały użyte do wykończenia deski rozdzielczej nie są wcale złe. Wyłożenie poszczególnych partii kokpitu i innych części wnętrza materiałem sprawia wrażenie przytulności. Dość twarde plastiki przypominają, że nie siedzimy w aucie luksusowym, jednak ogólne wrażenie jakości jest wysokie – wszystko jest tu porządnie spasowane i wygląda przyzwoicie. Pozycja siedzenia jest wyższa, niż w przeciętnym aucie. Dzięki temu jest wygodnie i mamy dobrą widoczność dookoła auta. No, może pomijając widoczność do tyłu przy całkowicie złożonym dachu – tutaj pomaga za to niewielka odległość dzieląca nas od tylnego zderzaka.
A propos dachu. Wsiedliśmy właśnie do Smarta Cabrio, jest wygodnie, na zewnątrz mamy piekną, słoneczną pogodę. Co robimy? Jest tylko jedna poprawna odpowiedź na to pytanie: sięgamy do niewielkiego przycisku obok dźwigni zmiany biegów. Po kilku sekundach odczuwamy, że prowadzona właśnie rozmowa z pasażerem nie odbija się głucho o wnętrze auta, lecz nabiera naturalnego brzmienia, łącząc się z przestrzenią świata zewnętrznego. Nie mamy dachu nad głową. Pozostają jeszcze krótkie słupki, łączące tylny pałąk wzmacniający z przednim słupkiem, otaczającym szybę. Mając w zanadrzu dłuższą jazdę bez dachu, paroma ruchami ręki ściągamy je szybko i chowamy w specjalnym dla nich przygotowanym schowku, umieszczonym we wnętrzu tylnej klapy bagażnika. Sprytne rozwiązanie – nie potrzeba dodatkowego miejsca na nie. Ściągnięcie tych pałąków w połączeniu z opuszczonymi szybami bocznymi daje uczucie jazdy prawdziwym cabrio. No, może nie do końca – za nami z tyłu zostaje jeszcze słupek wzmacniający, ale tak naprawdę nie zwracamy na niego uwagi, nie przeszkadza on tak, jak można by było przypuszczać.
Schowaliśmy pałąki w klapie bagażnika, ruszyliśmy w trasę. Przyjemność z jazdy tym prawie Cabrio potęguje reakcja przechodniów – to dziwne z jak pozytywną reakcją spotyka się ten automobil. Jazda po mieście Smartem bez dachu to bardzo ciekawe przeżycie. Nawet mieszkając wiele lat w tym samym mieście, znając wszystkie jego zakamarki i uliczki, ma się wrażenie, że odkrywamy je na nowo. Podążamy sprawnie z jednego skrzyżowania do następnego, kolejny zakręt sprawia nam przyjemność. Wiatr i zapachy z przyulicznych restauracji otaczają nas i wprawiają w niecodzienny nastrój. Czujemy się trochę jak w ciekawym rollercoasterze – wokół nas zmienia się świat, zmieniają się zapachy i dźwięki, co chwilę słyszymy rozmowy innych osób. Zwrotność Smarta plus brak dachu nad głową powoduje w nas przyjemne uczucie bycia w mieście, uczestniczenia w jego życiu jeszcze bardziej poprzez większą ilość zmysłów, niż tradycyjnie. Dwa ruchy kierownicą i już zaparkowaliśmy Smarta w poprzek pomiędzy dwa ciasno zaparkowane auta, gdzie nikt inny, poza cyklistą, nawet nie próbowałby podejść do zaparkowania w tym miejscu. Krótki wyskok do restauracji na wspaniałe lody… nie za długi, bo aż chce się jechać dalej…
Jazda poza miastem jest nie mniej przyjemna. Lekkość Smarta powoduje czyste sumienie, że jadąc tym najmniejszym Cabrio na rynku nie spalamy wiader paliwa. Silnik spokojnie szemrze za nami, zapachy otoczenia i snujące podmuchy świeżego powietrza pozwalają nam się totalnie odprężyć i na chwilę oderwać od miejskich klimatów. Krótki zjazd i jesteśmy na autostradzie. Do prędkości 130km/h Smart żwawo przyspiesza, co w zupełności przecież wystarcza. Z podniesnionymi do góry szybami bocznymi jazda z taką prędkością jest jak najbardziej możliwa, da się jeszcze sluchać muzyki, a wiatr nie urwie nam głowy, może lekko zwichruje fryzurę. Jest dużo spokojniej, niż można by było się spodziewać. No ale czas wracać. Sam nie wiem, gdzie lepiej się Smartem podróżuje – z otwartym dachem przyjemność sprawia jazda zarówno w mieście, poza nim jak i na autostradzie. No oczywiście z pewnymi ustępstwami – ale nikt nie oczekuje chyba od Smarta wciskania w fotel przy 130km/h.
No dobrze, powiecie pewnie – może i ciekawe autko, dające frajdę z jazdy nim, nie tylko po mieście. Ale czy daje się nim jeżdzić na co dzień? Czy jest on praktyczny? Hmm, no cóż – jeśli planujesz właśnie założenie rodziny i szukasz auta, pewnie nie jest to auto dla Ciebie. Ale jeśli się tak zastanowisz, ile razy w ciągu roku jeździ z Tobą ktoś więcej, niż jedna osoba i dojdziesz do wniosku, że w sumie prawie wcale, możesz zacząć walczyć z pokusą nabycia tego motoryzacyjnego łamacza stereotypów. Decyzja ta była by o wiele prostsza, gdyby nie – no właśnie – cena. Jest to auto dość drogie, cena nie odpowiada niestety rozmiarom zewnętrznym. Gdyby było znacznie tańsze, rozważylibyśmy pewnie jego zakup jako źródło codziennej dawki pozytywnej energii i mogło by służyć jako drugie bądź może nawet i trzecie auto. No i tutaj możemy tylko zazdrościć albo tym, których będzie stać na taką przyjemność kupienia sobie ot kolejnego auta dla przyjemności, albo tym, którym takie auto w zupełności wystarcza i którzy każdego dnia, przekręcając kluczyk w stacyjce, budzić będą ten mały pojazd do życia, otrzymując za każdym razem zaproszenie do niewątpliwej frajdy, jaką daje jazda Smartem Cabrio.
Podsumowując krótko – jazda Smartem Cabrio to nie tylko przyjemność. To zupełnie inne podejście do motoryzacji. To świadomość nie wożenia ze sobą niepotrzebnej ilości metrów kwadratowych, to przede wszystkim luksus rezygnacji z wyrachowanego i czysto praktycznego podejścia do auta. To także przeżywanie motoryzacji intensywniej, bez dziesiątków kilogramów mat wytłumiających połacie przepasnego wnętrza, lecz za pomocą możliwie bezpośredniego kontaktu z autem i możliwości przeżywania go takim, jakim jest.
rob
Galeria zdjęć: