Citroen DS
Jeśli zapytacie jakiegokolwiek fascynata motoryzacji, jakie 10 aut w historii uważa za najbardziej przełomowe, istnieje ogromna szansa, że wśród nich znajdzie się Citroen DS. I nie jest w tym nic dziwnego – ten samochód jak na czasy, w których trafił na rynek, był bardzo przełomomy: sylwetka nadwozia, hydropneumatyczne zawieszenie, a później samoskrętne reflektory to tylko niektóre atrybuty Citroena DS, które przyczyniły się do takiej sławy tego modelu. Auto wzbudziło taką sensację, że tylko w pierwszym dniu jego premiery na salonie motoryzacyjnym w Paryżu 6 października 1955 roku na jego zakup zdecydowało się aż 12 tysięcy osób. Pod koniec tegoż salonu do Citroena wpłynęło ponad 80 tysięcy zamówień na ten model. Ogólnie model ten był produkowany przez 20 lat do 1975 roku. W obrębie tych 20 lat przeszedł w 1968 roku szereg poważniejszych zmian, w tym także w wyglądzie – najbardziej charakterystyczną zmianą było pojawienie się nowych, podwójnych reflektorów przednich, schowanych w aerodynamicznym kloszu. Citroen DS znany jest też pod nazwą Bogini (z francuskiego Déesse). Dzisiaj postaram się sprawdzić, jak odnosi się ta nazwa do prawdziwych wrażeń jazdy tym samochodem. Relacja z jazdy Citroenem DS Pallas z 1972 roku.
Spojrzenie na DSa nawet w dzisiejszych czasach przywołuje radość serca. Nie ma chyba na świecie drugiego takiego auta, które wyglądając tak ekstrawagancko zachowuje jednocześnie dużą klasę i styl. W dzisiejszych czasach niewielu już producentów odważa się na takie eksperymenty w stylizacji nadwozi, a jeśli już to nastąpi, to często z opłakanym skutkiem. Patrzenie na Citroena DS sprawia olbrzymią przyjemność nawet po 55 latach od jego prezentacji. Smukła, ciągnąca się delikatnie opływowa linia nadwozia wprawia w zachwyt. Począwszy od przedniego reflektora, poprzez przednie, obłe błotniki i gładko poprowadzoną linię boczną aż po smukle i aerodynamicznie zakończony tył. Wiele elementów stylistycznych jest typowych dla tego modelu, jak na przykład tylne kierunkowskazy wbudowane w linii dachu czy – typowe w zasadzie dla wielu modeli Citroena – zakryte tylne koła. Dodatkowym czynnikiem, który podkreśla bardzo smukłą sylwetkę, jest hydrauliczne zawieszenie – na postoju auto leży niemal na asfalcie, co nadaje mu bardzo dynamiczny wyraz. Auto podniesie się po uruchomieniu silnika i wtedy będzie naprawdę gotowe „do startu”. Drzwi są pozbawione ram – element charakterystyczny dla aut sportowych i drogich coupe. Chromowane elementy, jak np. zderzaki, lusterka i liczne listwy dodają elegancji. Wszystko to nadaje Citroenowi niepowtarzalny urok i klasę.
Wydające się z zewnątrz raczej skromnie skrojone nadwozie skrywa zaskakująco przestronne i wygodne wnętrze. Charakterystyczna linia dachu, rozpoczęta dość pionową i panoramiczną szybą przednią, opada ku tyłowi i zostaje uwięczona sięgającą daleko do tyłu auta tylną szybą. We wnętrzu jest przytulnie, a jednocześnie bardzo przestronnie. Jednak żadne słowa ani zdjęcia nie potrafią opisać siedzeń w tym samochodzie. Otwierając drzwi masywną, chromowaną klamką oczom moim ukazuje się fotel z dużym siedziskiem, w tym modelu obszytym piękną skórzaną tapicerką. Siadam, a raczej zanurzam się w fotelu kierowcy… i w tym momencie zaczynam naprawdę rozumieć, o co chodzi z tą „Bogini”. To, że sylwetka auta jest wyjątkowa, wiedziałem zawsze. Ale teraz, siedząc za jego kierownicą nie mogę wyjść z podziwu, jak wygodne i z wielkim rozmachem skrojone są jego fotele. W domu nie mam takiej kanapy! Przed oczami mam stylowe zegary, deska rozdzielcza ładnie opływa szerokość auta pomiędzy przednimi drzwiami. Na tylnej kanapie jest tak samo wygodnie jak na przednich fotelach, a ilość miejsca na nogi i nad głową jest naprawdę duża. A to wszystko to dopiero początek – przede mną zaplanowana dłuższa wyprawa i niesamowite wyobrażenia o legendarnym komforcie zawieszenia. No, jestem ciekawy…
Przekręcam kluczyk w stacyjce – silnik potrzebuje chwilkę na rozruch. Już chodzi – ale nie mogę od razu ruszyć. Trzeba poczekać, aż system hydrauliczny nabierze odpowiedniego ciśnienia i podniesie auto do góry. Dopiero wtedy zawieszenie zacznie spełniać swoją funkcję. Poza tym hydraulika steruje tutaj wszystkim – wspomaganiem kierownicy, a nawet hamulcami. Bez tego układu auto nie może normalnie funkcjonować. Czekam więc, aż na desce rozdzielczej przestanie się palić duża, czerwona kontrolka z napisem „Stop” i aż auto podniesie się na swoją wysokość. Przy ciepłym silniku trwa to o wiele krócej. Cały proces podnoszenia się auta jest też niemniej widowiskowy, szczególnie z zewnątrz – z wnętrza nie jest to aż tak odczuwalne.
Biegi umieszczone są również dość awangardowo – na kolumnie kierownicy, a to, gdzie należy szukać kolejnych ich przełożeń, to kolejny temat. Po krótkim ćwiczeniu wiem już, gdzie się znajdują, a samo ich zmienianie przebiega zaskakująco lekko, wręcz wygodnie. Silnik pracuje bardzo równo i cicho, karoseria jest dobrze wytłumiona, co pasuje do komfortowego charakteru samochodu. Jedynie na nieco wyższych obrotach silnik staje się słyszalny, ale nie jest uciążliwy.
Pierwsze metry DS-em. Jakie wrażenie? Pewnie słyszeliście to już wiele razy, ale tak, to prawda – to auto płynie. Albo unosi się nad drogą. Takie jest właśnie odczucie. I o ile krótkie poprzeczne nierówności, a raczej nagłe uskoki nawierzchni są odczuwalne, o tyle większość dziur jest po prostu w jakiś magiczny sposób pochłaniana przez zawieszenie. Nie dowierzając skuteczności tego wynalazku sprzed ponad 55 lat, postanowiłem to specjalnie sprawdzić na placu, uściełanym dziurami jak pole minowe po zdetonowaniu wszystkich min. Wtedy moje zafascynowanie tym zawieszeniem nabrało jeszcze większego rozmiaru – normalnym autem na tym placu trzeba by było na pierwszym biegu ostrożnie tocząc się, próbować wymijać te wszystkie dziury. W DS-ie rozpędzam się jak na normalnej drodze, we wnętrzu nie ma szans odczuć tego, co dzieje się z kołami. Niesamowite! To jednak rzeczywiście działa…
Jadąc dalej „Bogini” (teraz nazywam DS-a tak, bo uczucie jazdy nim jest naprawdę boskie) przez polne, pozamiejskie drogi, rozkoszuję się widokami i słoneczną pogodą. Tak, jak się tu wygodnie siedzi i jedzie można jedynie przyrównać do siedzenia w bardzo wygodnym fotelu gdzieś w stylowo urządzonym salonie i – biorąc akurat pod uwagę obrazki przebiegające za oknami – oglądania ciekawego programu przyrodniczego. Ten samochód wpływa kojąco, mógłby być przepisywany przez lekarzy jako środek na skołatane nerwy. Silnik o niezbyt zrywnej naturze pasuje do całej reszty i zachęca do spokojnej, relaksacyjnej jazdy. Zaczynam się czuć coraz bardziej wyjątkowo. Patrzę na innych kierowców – gdzie oni tak się wszyscy spieszą? Gdyby oni wszyscy teraz przesiedli się do DS-ów, o ile spokojniej zrobiło by się na drogach… Zaczarowani komfortem jazdy i niepowtarzalnym urokiem Citroena przestali by może w końcu widzieć tylko to, dokąd jadą, ale jak jadą.
A na tym właśnie polega delektowanie się motoryzacją, co dla auto-fascynatów jest nieodłącznym czynnikiem w kontakcie z samochodem.
Galeria zdjęć.
Komentarzy: 4
Pozostaw komentarz
Trzeba się zalogować, aby dodawać komentarze.
„Wrazenia pasazera” 🙂
Jazda tym samochodem sprawia niesamowita frajde i relaksuje.
Najwiekszym marzeniem jest tylko jechac i jechac i jechac. Czas zwalnia do minimum. Miekkosc i wygoda foteli oraz pomruk silnika sprawily, ze poczulam sie odprezona i po kilkunastu minutach zapadlam w gleboki sen..
Snilo mi sie, ze jade DS-em…gdy sie przebudzilam, okazalo sie na szczescie, ze to nie byl sen 🙂
Genialne auto, piękne wnętrze, piękna karoseria a do tego napwradę super jeździ.I bardzo podoba mi się w tej konfiguracji kolorystycznej (może tylko lekki nadmier chromu, ale da się to skonfigurować inaczej)
Samochód przepiękny…. I opis bajkowy : ) Ale czy kolor jest oryginalny? Wydaje mi się, że rocznik 1972 oryginał nie był produkowany w tym kolorze…
Dziękuję za pozytywny komentarz 🙂
Kolor nadwozia w tym konkretnym egzemplarzu jest raczej nieoryginalny – auto zostało już poddane kuracji odmładzającej… Mimo to nadal zachwyca i przede wszystkim trzyma formę.