1978 Alfa Romeo Spider 1600
Przejdź szybko do: |
Alfa Romeo to bez wątpienia duma włoskiej motoryzacji. Modelem Spider Alfa ugruntowała sobie image marki, produkującej auta z klasą i duszą.
Większość marek samochodowych jest przez nas, auto-maniaków, kojarzona z pewnymi legendami, wręcz stereotypami. Auta francuskie są miękkie, wygodne i ektrawaganckie, amerykańskie wielkie, paliwożerne i głośne, niemieckie są do znudzenia perfekcyjne, a mimo to ponadczasowo eleganckie. A co można powiedzieć o autach włoskich? Powiecie pewnie – kapryśne, ogólnie nieciekawe, a mimo wszystko mają coś w sobie. Przynajmniej niektóre… A Alfa Romeo? I tu już sprawa ma się inaczej…
Alfe Romeo kojarzymy z legendą motoryzacji, z autami sportowymi i właśnie z tym niepowtarzalnym czymś, co te auta mają w sobie. Postanowiłem sprawdzić, o co chodzi z tym czymś i zasiąść za kierownicą jednego z najbardziej legendarnych modeli – Spider. W tym przypadku drugiej generacji, który światło dzienne zobaczył w roku 1978. Model ten był produkowany w latach od 1969 do 1983.
Krwisto czerwony lakier oraz klinowata, dynamiczna linia nadwozia zdają się już od samego początku nasuwać nam przed oczy sportowy charakter Alfy. To właśnie między innymi tej pięknej, klasycznej i wręcz nieśmiertelnie modnej linii nadwozia Spider zawdzięcza tak olbrzymią rzeszę swoich fanów. Po zajęciu miejsca na nisko położonym i dość cienko wyściełanym fotelu spoglądam na sportowo wystylizowany kokpit, piękne zegary i jeszcze piękniejszą kierownicę, przywodzącą na myśl klasyczne, przedwojenne auta sportowe. Przekręcam kluczyk w stacyjce i budzę do życia teoretycznie niewielki silnik, 4-cylindrowy o pojemności zaledwie 1600ccm i mocy 76kW (ok. 103 KM). Brzmi dość twardo, ale przyjemnie. W normalnym zakresie obrotów słyszalny jest bardziej układ wydechowy o naprawdę sportowej charakterystyce. Ruszam z miejsca, dźwignia zmiany biegów ma długie drogi prowadzenia i faktycznie haczy na jedynce i dwójce – Spider tak ponoć ma. Po krótkim treningu nie jest to wielki problem. Pedały pracują z typową dla auta sportowego twardością. Już na samym początku jazdy okazuje się, że motor jest bardzo przyjemny – elastyczny po mieście i żwawy poza nim. Wkręcanie go na obroty to prawdziwa frajda! Poza naprawdę dobrymi osiągami, wraz ze wzrostem obrotów rośnie stopień delektowania się dochodzącym spod maski dźwiękiem. Pięknie! Malownicze drogi pozamiejskie to chyba środowisko naturalne Spidera. W mieście ciężko pracujący układ kierowniczy zniechęca do częstego parkowania, jazda autostradą jest nim po prostu… bez sensu. Kto chciałby nim tak szybko połykać kilometry, zamiast delektować się jazdą?
Co jest jeszcze tym czymś wyjątkowym w Alfie Spider? Oczywiście to, że jest… Spiderem, czyli Cabrio. I to w pełną gębą, albo raczej pełną maską. Chowajcie się wszystkie Cabrio nowoczesnego przemysłu motoryzacyjnego, wstydźcie się wszystkie blaszane Cabrio-dachy, składane za pomocą ważącej mnóstwa kilogramów skomplikowanej mechaniki, hydrauliki i kto wie czego tam jeszcze, wymuszające od designerów zniekształcania proporcji tyłu auta do granic samochodowego zdrowego rozsądku, żeby można było ostatecznie pomieścić w nim ten cały dach plus co najwyżej swój wypchany portfel. Potrzebny notabene do zatankowania dodatkowych hektolitrów paliwa spalonego na pociągnięcie tej całej masy mechaniki… A co na to Spider? Prycha tylko, spoglądając kątem okrągłego reflektora na inne tego typu śmieszno-poważne konstrukcje i daje nam do dyspozycji dwie blokady w górnej części przedniej szyby. Odblokowuję je i jednym ruchem ręki przerzucam dach za siebie. Koniec. Już? Tak, trwało to chyba 3 sekundy. I to dlatego, że robiłem to pierwszy raz w Alfie, więc musiałem zaprzyjaźnić się z klamrami blokującymi dach.
Jazda z otwartym dachem sprawia niby w każdym cabrio frajdę. Tu w Spiderze poczucie wolności jest naprawde niczym niezmącone – nie przeszkadzają żadne słupki boczne, szyba przednia jest wystarczająco daleko od głów a linia boczna opada ku dołowi, dzięki czemu jak się obejrzymy za siebie mamy wrażenie, że auto kończy się dużo szybciej, niż naprawdę. Tak czy siak jest ono niewielkie i dość zwinne.
A teraz wpadam na drogę pozamiejską. Czynnikiem, jakim dzisiaj często określa się, czy cabrio jest fajne czy nie, jest to, jak mocno wieje w nim przy większych prędkościach. W spiderze nie ma to raczej żadnego znaczenia. Po pierwsze to, co dzieje się wokół głów pasażerów można określić jako przyjemne, przynajmniej do prędkości autostradowych. Po drugie – ilość bodźców akustyczno-optycznych w tym aucie zupełnie odwraca uwagę od tego, czy wiatr trochę bardziej lub mniej trzepie włosami na boki. Piękna, klasyczna kierownica i zegary, nisko położone fotele, niesamowicie długa dźwignia zmiany biegów, uczucie przestrzeni i wolności, soczysta barwa silnika i wydechu, lekkość auta i dobre osiągi…
Całość sprawia po prostu tyle przyjemności, że ciężko chyba jest spotkać kierowcę Spidera z zasmuconą miną. No chyba, że właśnie jedzie oddać Spidera jego właścicielowi…
Zapraszam do poniższej galerii zdjęć!